wtorek, 7 lipca 2015





„Droga św. Jakuba”

                  Nasz kolega – Mirek Jakubi może pochwalić się przebyciem „Drogi św. Jakuba”, po hiszpańsku Camino de Santiago – szlak pielgrzymkowy do katedry w Santiago de Compostela w Galicji w pn – Zach Hiszpanii. Przeszedł tzw. „szlak francuski”, który – wbrew nazwie, w 98% przebiega po terytorium Hiszpanii.
Oto kilka refleksji i wspomnień uczestnika z wyprawy – informacje, że jeden z kolegów planuje wyprawę dotarły do mnie dwa miesiące przed podróżą, decyzję o dołączeniu do niego podjąłem spontanicznie – co wiązało się z rezygnacją z corocznego rejsu po Mazurach, ale uznałem, że warto się podjąć wyzwanie. Plan był taki: w 32 dni pokonać ok. 1 000 km szlakiem św. Jakuba z miejscowości St. Jean Pied de Port we Francji do Santiago de Compostela w Hiszpanii, a następnie dotrzeć nad Ocean Atlantycki. W trakcie przygotowań dołączył do nas trzeci kompan – Ryszard, tak to trzech byłych ratowników górniczych połączył jeden cel wędrówki. Z Krakowa przez Londyn do Biarritz we Francji wylecieliśmy 12 maja, następnego dnia, po załatwieniu „paszportów pielgrzyma” wystartowaliśmy z St. Jean Pied de Port. Początek był próbą naszej wytrzymałości , czekała na nas najtrudniejsza część trasy – Pireneje. Dziennie pokonywaliśmy średnio 30 km w hiszpańskim słońcu, jednak piękne widoki i przyjaźni ludzie nagradzały trudy naszej wędrówki. Na szlaku spotykaliśmy pielgrzymów w różnym wieku z całego świata. Schronienie znajdowaliśmy w tzw. Albergu – które są odpowiednikiem naszych schronisk z piętrowymi łóżkami, dostępem do kuchni oraz pralni. Warunki – „turystyczne”, zazwyczaj nocowaliśmy w salach po 30 osób, jednak nie było na co narzekać, chyba że na chrapanie współlokatorów. Po 26 dniach marszu z 13 kg bagażem na plecach, dotarliśmy do Santiago de Compostela, zwiedziliśmy miasto ze słynną katedrą św. Jakuba ( zrobiła na nas niesamowite wrażenie! ), następnie z dumą odebraliśmy certyfikaty ukończenia drogi francuskiej szlaku św. Jakuba. W kolejnych dniach, mając jeszcze zapas czasu, udaliśmy się w drogę nad Atlantyk – na tzw. „koniec świata”, do Muxi i Fisterry, gdzie zakończyliśmy naszą trwającą 30 dni wyprawę po przejsciu ok. 1 000 km. Zgodnie ze średniowieczną tradycją po ukończeniu pielgrzymki zakosztowaliśmy kąpieli w oceanie oraz spaliliśmy swe szaty podróżne.